Antonina Samecka i Klara Kowtun pokazały światu, że szary dres jest GLAM. Udowodniły, że kobiety mogą wszystko i jest w nas niesamowita siła. Pomysł, kreatywność, przyjaźń i ciężka praca prowadzą do sukcesu. Antonina Samecka znalazła czas, aby porozmawiać z portalem zaspa24.pl
Antonina i Klara, dla wielu młodych ludzi jesteście wyznacznikami sukcesu. Skąd wziął się pomysł na stworzenie RISK made in Warsaw?
Z potrzeby rozwiązania odwiecznego problemu – „elegancko, czy wygodnie?” Chciałyśmy sprawić, żeby frak, marynarka czy koktajlowa sukienka dawały taką samą swobodę jak weekendowy dres.
Dlaczego szary dres?
Wszystko zaczęło się od szarej bluzy z kapturem. Bo to nie tylko klasyk, ale i synonim dobrego samopoczucia, luzu i nieskrępowania strojem. Zaprzeczenie korporacyjnego dresscode’u.
Złośliwi twierdzą, że za Wasz sukces odpowiadają celebryci noszący Wasze ubrania. Wy jednak bronicie się jakością i nieszablonowością. Jak przyjmujecie krytykę?
Miłe słowa utwierdzają w tym, że idziesz dobrą drogą, ale to konstruktywna krytyka rozwija. Dlatego my bardzo lubimy słyszeć, co robimy źle i jeśli się tylko da – ASAP naprawiać. Ten zarzut wydaje się jednak nie być skierowany do nas, bo nie jesteśmy nadmiernie obecne na czerwonym dywanie. Bywa, że noszą nas gwiazdy. Ale dla nas to przede wszystkim fantastyczni ludzie, którzy robią fantastyczne rzeczy, a przy okazji tak się zdarzyło, że czasem robią je w RISKu.
RISK pojawia się poza granicami kraju. Jak do tego doszło?
RISKa nie można przyrównać do żadnego istniejącego na świecie brandu – nie ma marki, która miałaby podobne założenia. Dlatego „chwyta” tak samo za granicą jak w Polsce, bo jest inna, nowa, nietypowa, a po zamówieniu – jeszcze się okazuje, że dobrze leży.
Z każdym nowym projektem zaskakujecie klientów. Skąd czerpiecie inspirację?
Najczęstsze pytanie, jakie pada w naszym biurze brzmi: „widziałeś kiedyś coś takiego?” Tylko jeśli odpowiedź brzmi „nie” – wcielamy ideę w życie. Zdecydowanie wykluczamy się z głównego nurtu. „Trendy” to ostatnie stadium przed „niemodny”, dlatego świadomie nie podporządkowujemy się sezonowym zasadom. Jeśli w danym sezonie na topie jest, załóżmy, dekolt-woda, to my go raczej nie zrobimy. Zrobimy za to coś, co aktualnie modne wcale nie jest – jak na przykład męski dwurzędowy garnitur – vide nasza ostatnia kolekcja inspirowana Tyrmandem, jego czasami i jego kobietami. Wszystko niemal żywcem wzięte z lat 50 i przekute na dres.
Jakie są Wasze plany na najbliższy czas?
Właśnie dostałyśmy dotację z Unii na eksport do Skandynawii, Moskwy, Berlina i Londynu. Jest co robić 😉
Może butik w Trójmieście?
Nad morzem – zawsze. Zwłaszcza, że mieszkałam w Sopocie 8 lat!
Czego możemy Wam życzyć?
Farta i entuzjazmu.