Przeglądając testy i opinie na temat różnych samochodów prawie zawsze zwraca się uwagę na te same parametry. Kupujących i hobbystów interesuje moc silnika, przyspieszenie, prędkość maksymalna, cena i… zużycie paliwa. Nie zawsze patrzymy na te dane w tej samej kolejności, ale każdy przyzna, że należą one do tych najbardziej interesujących. O ile te pierwsze są zazwyczaj stałe i w przypadku nowych aut nie odbiegają w rzeczywistości od tych z katalogu producenta, o tyle ostatni parametr potrafi się różnić. I to znacznie.
Wynika to z faktu, że tzw. katalogowe zużycie paliwa, mierzone jest w stałych, powtarzalnych, laboratoryjnych warunkach. I nie ma co ukrywać, maksymalnie korzystnych dla samochodu, czyli takich, w których zużycie jest najmniejsze. Norma pomiaru przewiduje temperaturę, wilgotność i ciśnienie. Badanie rozpoczyna się na tzw. „zimnym” silniku, który stopniowo się nagrzewa. Samochód na rolkowym stanowisku przejeżdża określoną liczbę kilometrów, z cyklicznymi przyspieszeniami, zmianami biegów oraz hamowaniem. Następnie przy pomocy odpowiedniego wzoru obliczane jest średnie zużycie paliwa dla danych warunków. Zazwyczaj są to 3 lub 4 wartości:
1)jazda miejska,
2)jazda w trasie przy 90 km/h
3)jazda autostradowa przy 120 km/h
4)wartość średnia, lub tzw. jazda mieszana będąca mieszaniną powyższych.
Korzyści z takiego badania są takie, że wszystkie samochody podlegają temu samemu kryterium, co daje obraz tego, czy dany samochód spala mniej niż jego konkurent, czy też więcej.
Na tym jednak koniec. W normalnej eksploatacji, na drodze, wynik spalania może okazać się zupełnie inny. Nie trzeba dodawać, że prawie zawsze wyższy niż podawany przez producenta. Wpływa na to jakość nawierzchni, a tym samym opór toczenia. Ukształtowanie drogi. Opory powietrza, szczególnie, gdy przyjdzie nam jechać „pod wiatr”. I szereg innych mniejszych czynników, o których wspomnimy w poniższym tekście.
Do badania, podkreślam nielaboratoryjnego, posłużył nam Seat Leon III generacji z silnikiem 1.4 TSI o mocy 122 KM. Trasa wiodła ze stacji benzynowej przy centrum handlowym Matarnia w Gdańsku, do Bydgoszczy, w województwie Kujawsko-Pomorskim. Łącznie około 175 kilometrów nowoczesnej drogi za kierownicą nowoczesnego samochodu. Katalogowe, średnie zużycie paliwa dla tego samochodu wynosi 5,3 l na 100 km.
Traktuję to jako punkt wyjścia i z racji w większości „trasy” przyjmuję, że osiągnięty wynik musi być mniejszy, niż powyższa wartość. No to zaczynamy!
PRZYGOTOWANIE:
1. Stan techniczny
Zanim ruszę w trasę, której celem jest osiągnięcie możliwie małego spalania muszę odpowiednio przygotować samochód. W przypadku użyczonego nam do testu Seata nie mam wiele pracy, gdyż jako nowy samochód jest w idealnym stanie i nie martwię się o mankamenty techniczne, głównie układu jezdnego, które mogły by zwiększać opory toczenia i tym samym spalanie. Jeśli jednak dysponujecie starszymi samochodami, warto sprawdzić elementy zawieszenie, zbieżność kół, łożyska itp.
Niezależnie od wieku samochodu, przyjrzeć należy się wskazaniom ciśnienia powietrza w oponach. Żaden wynik poza zalecanym przez producenta nie jest w tym przypadku poprawny. Za niskie ciśnienie spowoduje znaczny wzrost spalania, znacząco za wysokie natomiast stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa jazdy, szczególnie gdy podróżujemy bocznymi, dziurawymi drogami z koleinami.
2. Waga
Im większy jest ciężar samochodu, tym większą pracę musi wykonać silnik, by wprawić go w ruch. Skrajni miłośnicy Eko-jazdy nie wożą ze sobą nawet koła zapasowego, odciążając tym samym samochód o nawet 20 kg. Jednak takie działania nie zawsze są wskazane, szczególnie podczas dalszych podróży, bez dobrego pakietu assistance. Warto jednak opróżnić bagażnik ze zbędnego balastu i nie zabierać dodatkowego. Autostopowicze – sorry.
3. Dodatki na karoserii
Jeszcze bardziej śmiercionośne dla benzyny w zbiorniku naszego samochodu są wszelkiego rodzaju zakłócacze fabrycznej aerodynamiki. Boksy dachowe, bagażniki rowerowe, czy dodatkowe oświetlenie zamontowane w nieprzewidzianych do tego miejscach (np. dachowe „szperacze”, popularne w autach terenowych) lepiej zdemontować, jeśli nie są nam niezbędne. Teoretycznie wycieczka w Alpy z własnymi nartami na dachu, albo z rowerami nad morze może nas kosztować więcej niż ich wypożyczenie na miejscu (!).
4. Tankowanie
Z pozoru prosta i oczywista czynność. Jednak kilka spraw, o których nie wszyscy wiedzą lub zapominają. Do każdego samochodu da się zatankować więcej paliwa, niż wynosi pojemność baku. Nie trzeba być ekspertem by zauważyć, że zbiorniki paliwa w samochodach osobowych umiejscowione są w podwoziu, a więc możliwie najniżej (wynika to z faktu obniżenia środka ciężkości, dla lepszego prowadzenia), natomiast wlew w który wkładany jest pistolet z dystrybutora znajduje się na wysokości około 60-90 cm nad ziemią. Oba te elementy połączone są rurą, w której w zależności od modelu samochodu mieści się dodatkowe 0,5 do nawet 3 litrów paliwa. Do tego dochodzą cienkie przewody prowadzące z baku do komory spalania w silniku i oczywiście pompa paliwowa.
Sama czynność tankowania „pod korek” też nie musi się skończyć, wraz z pierwszym „odbiciem” automatycznego pistoletu. Delikatnie naciskając spust można wlać jeszcze dodatkowe mililitry paliwa, które wydłużą zasięg w pełni zatankowanego samochodu.
Warto też zapamiętać, że samo paliwo w chłodny poranek ma nieco większą gęstość niż w upalne popołudnie, więc za tę samą kwotę można zatankować troszeczkę więcej „cieczy napędowej”.
Jazda w godzinach szczytu może zniweczyć każde oszczędzanie. Statystyki pokazują, że lepiej unikać za kierownicą godzin między 7:45 i 9:15, oraz 15:45 i 17:45, gdyż to właśnie wtedy najczęściej zdarzają się korki.
JAZDA
Moją podróż rozpocząłem dokładnie w momencie, kiedy skończył się czas „niezalecany”, czyli o 17:45. Samochód zatankowany „pod korek”, styl jazdy w komputerze pokładowym ustawiony w trybie „Eko”, system Start & Stop aktywny. Wskaźnik przebiegu dziennego ustawiony na „0”, a przebieg ogólny równy 6288 km.
1. „Wietrzenie kabiny” i korzystanie z wyposażenia
Urządzenia elektryczne, podobnie jak ciężar w bagażniku obciążają silnik. Dlatego jazda z włączoną klimatyzacją jest niedopuszczalna. Jej używanie, w zależności od intensywności nawiewu, temperatury zewnętrznej i tej ustawionej w samochodzie może zwiększyć zużycie paliwa nawet o 10%. Sprężarka w zależności od swojej mocy pochłania cenne kilowaty, a więc w prostej linii konie mechaniczne, których brak silnik będzie sobie rekompensował podwyższonym spalaniem.
Pewnie nie będzie to pocieszeniem, ale z racji pożądanej smukłości samochodu i tak pożądanego w przypadku eko-jazdy minimalnego oporu aerodynamicznego nie dopuszcza się także otwartych okien, bo na pewno zwiększy to spalanie.
Powinniście zapomnieć także o wszelkich innych zbędnych w czasie jazdy urządzeniach elektrycznych, szczególnie takich jak podgrzewanie foteli czy szyb. Korzystania ze świateł oczywiście unikać nie możemy, ale za dnia lepiej używać tych do jazdy dziennej, niż mijania.
P.S Jak słusznie zauważył Jeremy Clarkson podczas podobnego testu, radio zużywa na tyle mało energii, że jego wpływ na spalanie jest właściwie niemierzalne. Ale warto podkreślić, że muzyka może nas łagodzić lub prowokować do szybkiej jazdy. Wiadomo więc jaką płytę zabrać lub jaką stację radiową wybrać.
2. Myślenie, przewidywanie, analizowanie i znajomość zasad funkcjonowania samochodu
Jazda zgodna z zasadami eko-drivingu powinna być do granic możliwości płynna. Niedopuszczalne jest hamowanie, bo to w prostej linii marnotrawienie paliwa zużytego wcześniej na rozpędzenie samochodu do zadanej prędkości. Jeśli sytuacja na drodze wymaga spowolnienia jazdy należy to zrobić poprzez hamowanie silnikiem, czyli krótko mówiąc „na biegu”. W momencie, gdy puścimy gaz, ale pozostaniemy na biegu (najczęściej IV, V lub VI) utrzymując obroty silnika powyżej poziomu 1300-1500 obr/min samochód z elektronicznym wtryskiem, nie zużywa ani kropli benzyny. Wynika to z tego, że energię kinetyczną wykorzystuje wówczas do funkcjonowania silnika w tym alternatora, dlatego zostaje zachowana ciągłość zasilania. W sytuacji, gdyby wrzucony został „luz”, silnik pobierałby nieduże ilości paliwa, tak aby nie zgasł i był w stanie utrzymać obroty na poziomie biegu jałowego (700-1000 obr/min).
Najbardziej ekonomiczną prędkością podróży jest przedział od 50 km/h do 100 km/h. Jest to kompromis pomiędzy minimalnym zapotrzebowaniem na paliwo, a rozsądną prędkością przemieszczania się.
Przeprowadzony test wykazał też, że różnica między jazdą z użyciem tempomatu, a własnej nogi jest minimalna z korzyścią dla drugiego wariantu.
To na którym biegu jedziemy ma niebagatelny wpływ na ilość spalanego paliwa przez silnik, jednak trudno wskazać konkretne dane kiedy biegi należy zmieniać. Niektórzy podają optymalną wartość do zmiany biegu dla silników wolnossących na poziomie 2000-3000 obr/min, a dla wyposażonych w turbinę 1500-2000 obr/min. Ja wychodzę z założenia, że w zależności od ukształtowania terenu, prędkości i głębokości wciśnięcia pedału gazu, należy jechać na możliwie najwyższym biegu, bez „męczenia” silnika, co może objawić się jego wibracjami, dławieniem i przede wszystkim brakiem reakcji na wciskanie gazu.
Najtrudniejsze w eko-drivingu jest nauczenie się przewidywania sytuacji na drodze. Ciągła analiza tego co się dzieje, z jaką prędkością zbliżają się kolejne samochody, jak szybko nasz samochód zbliża się do tego jadącego przed nami. Wszystko ma na celu zachowanie prędkości i ograniczenie, a najlepiej całkowite wykluczenie hamowania.
Generalnie można zaryzykować tezę, że koncentracja i skupienie kierowcy podczas takiej jazdy są prawdopodobnie większe, niż podczas szybkiej i agresywnej jazdy.
Ukształtowanie terenu trochę komplikuje sprawę. Zasada jest taka by delikatnie nabierać prędkości zjeżdżając z górki i nie przyspieszać podczas podjeżdżania pod nią. Najlepiej jest wówczas trzymać pedał gazu w jednym położeniu, pozwalając tym samym by samochód uprzednio rozpędzony z górki, na szczycie podjazdu powrócił do pierwotnej prędkości, ewentualnie, jeśli podjazd jest długi starać się zachować żądaną prędkość.
4. Postoje w czasie jazdy
Unikanie hamowania wiąże się z jeszcze jednym utrudnieniem. Przystanki w czasie jazdy mogą zrujnować nasz eko-test. Najpierw spowolnienie, w ostateczności hamowanie, następnie ponowne uruchomienie silnika i rozpędzanie. Efekt to zużycie przynajmniej kilkudziesięciu mililitrów paliwa za kazdym razem, gdy się zatrzymujemy.
5. Komputer pokładowy wiele cię nauczy
W czasie jazdy, jeśli samochód wyposażony jest w komputer pokładowy, podobnie jak nasz testowy Seat Leon, warto śledzić jego wskazania. Nie zawsze są one w 100% zgodne z rzeczywistością, ale wyciągnąć można z tego bardzo ciekawe wnioski i przede wszystkim nauczyć się eko-jazdy.
Warto śledzić wskazania chwilowego zużycia paliwa podczas jazdy, gdy coś się dzieje – np. jedziemy z górki lub pod górkę, wyprzedzamy inne pojazdy lub otwieramy okno czy też włączamy klimatyzację.
Wskazania średniego zużycie paliwa, zerowane za każdym razem, gdy jedziemy tą samą trasą pozwalają określić, który styl jazdy przynosi najlepsze rezultaty i jak zmieniają się osiągane wyniki w zależności od prędkości i czasu przejazdu, ale także jaki wpływ na nie ma temperatura czy pogoda.
Ostatnią, przydatną w nauce funkcją jest wskaźnik zasięgu. Najlepiej jest porównywać go z licznikiem przebiegu. Jeśli bowiem przejechaliśmy 30 km, a komputer pokładowy skrócił dostępny zasięg tylko o 20, czy 10 km to jasny dowód, że nasza aktualna eko-jazda przynosi rezultaty lepsze niż poprzednio zapamiętane przez komputer pokładowy wyniki.
6. [Niezalecane] jazda w tunelu aerodynamicznym
Kontrowersyjną i bardzo ryzykowną, dlatego absolutnie niezalecaną przeze mnie metodą na oszczędzenie jest jazda w tunelu aerodynicznym za innym samochodem, który niejako „rozpruwa” strumień powietrza, tym samym zmniejszając opór jaki stawiany jest autu jadącemu za nim. W naszym przypadku „przyczepienie” się do zderzaka jadącej przed nami ciężarówki spowodowało obniżenie zużycia paliwa o około 15%.
Ten zapis jednak radzę potraktować jako ciekawostkę i nie wprowadzać w życie. W sytuacji gwałtownego hamowania samochodu przed nami oszczędności na paliwie mogą się wówczas nie opłacić…
Podsumowanie
Mówiąc językiem naukowym, zużycie paliwa to stosunek ciepła zamienionego na pracę użyteczną do całkowitej ilości ciepła doprowadzanego do silnika w czasie jednego obiegu.
Miarą jakości wykorzystania doprowadzanego paliwa jest jednostkowe jego zużycie efektywne liczone w gramach na kW/h. Określa ono ilość paliwa w gramach przypadającą na jednostkę wykazanej pracy. Im silnik jest bardziej sprawny tym mniej zużywa paliwa dla wykonania tej samej pracy.
Jednostkowe zużycie paliwa odnosi się do zużycia w jednostce czasu i dla jednostki mocy. Czyli jeżeli jednostkowe zużycie paliwa wynosi 250 g/kWh oznacza, że silnik zużywa 250 g paliwa na wytworzenie 1 kW mocy w ciągu 1 godziny.
W praktyce wyglądało to tak:
Test rozpoczęliśmy z maksymalnie napełnionym zbiornikiem paliwa i łącznym przebiegiem samochodu wynoszącym 6288 km. Komputer pokładowy obliczył zasięg, na podstawie dotychczasowego stylu jazdy, na 520 km.
Po dotarciu na miejsce i zaparkowaniu koło Opery Nova w centrum Bydgoszczy podsumowanie testu wyglądało następująco:
– pokonaliśmy dystans 171,4 kilometrów
– czas trwania podróży 2 godziny 28 minut
– średnia prędkość jazdy 69 km/h
– średnie spalanie 4,2 l na 100 km
– zasięg po pokonaniu powyższego dystansu, na pozostałych litrach paliwa, wynosił 620 km, czyli 100 km więcej, niż podczas tankowania 171 km temu. Wynika to z tego, że komputer do obliczenia zasięgu po zatankowaniu wziął dane z poprzedniej (nie mojej) jazdy.
– wskaźnik poziomu paliwa na zegarach wciąż pokazywał pełen zbiornik, co wskazuje na to, że paliwa ubyło na tyle mało, że samochód nawet tego „nie odczuł”.
Seat Leon 1.4 TSi (122 KM) na przejazd do Bydgoszczy, w jedną stronę, w trybie ekonomicznym, potrzebował 7,199 litra paliwa, co przy cenie za 1 litr 5.18 zł kosztowało nas 37, 29 zł. W samochodzie podróżowały 2 osoby z bagażem, ważące łącznie około 170 kg. Koszt podróży dla jednej osoby wyniósł w takim razie 18,64 zł. Cena ta nie uwzględnia kosztu przejazdu autostradą A1, który w miniony weekend był bezpłatny.
Popularna linia autobusowa oferuje na tej trasie bilety za cenę od 18 do 25 zł przy rezerwacji z 2-tygodniowym wyprzedzeniem. Z 2-dniowym wyprzedzeniem koszt wzrasta do 30 zł.
Bilet na pociąg linii TLK rezerwowany przez interent z 2 tygodniowym wyprzedzeniem to wydatek 37,80 zł, a z 2 dniowym wyprzedzeniem 42 zł.
Przy powyższych cenach nieuwzględnione są żadne zniżki. Podróż przy obu środkach transportu rozpoczyna się w Gdańsku Głównym.
Dla porównania, w drodze powrotnej jechałem „normalnie” z maksymalnymi, dopuszczalnymi przepisami prędkościami. Spalanie na końcu trasy wyniosło 6,5 l benzyny na 100 km, a więc było o 54,7% większe. Czas podróży uległ skróceniu o 19 minut, czyli niespełna 13%.
Oczywiście nie było to badanie naukowe, a warunki jazdy nie były zawsze takie same, dlatego ostateczne wnioski wyciągnijcie sami.
Marcin Wiła
Samochód do testu został użyczony przez firmę KMJ Kaszubowscy Sp.j. Autoryzowanego przedstawiciela marki SEAT
1 komentarz
Pingback: Leon zawodowiec… od oszczędzania. Test Seat-a Leon-a 1.4 TSi | Zaspa24.PL