– Jak przyjeżdżałem do Polski, nie było problemu, że jestem muzułmaninem. A dziś problem jest – mówi gorzko Mamed Chalidow, zawodnik MMA pochodzenia czeczeńskiego. W Gdańsku debatował o migrantach, uchodźcach, islamie.
Mamed Chalidow na pewno jest bohaterem młodzieży. Gdy wszedł do budynki ECS, zaraz podeszli do niego młodzi czeczeńscy chłopcy, i z czcią należną bohaterowi, szeptali “Salam malejkum” pochylając głowy. Po dzieciach przyszła kolej na dorosłych, i to nie czeczeńskich: polscy fani Chalidowa rozpoznali od razu zawodnika mieszanych sztuk walki (MMA) i chcieli robić sobie z nim zdjęcia.
Jako, że walki MMA stają się popularniejsze od boksu, a Chalidow jest międzynarodowym mistrzem wagi średniej, jest więc bohaterem narodowym dla dużej części męskiej populacji. Ci ludzie wiedzą zapewne, że jako Czeczen z polskim obywatelstwem, Mamed jest muzułmaninem. Walczy w polskich barwach i dla Polski zdobywa tytuły, a po zwycięskiej walce dziękuję Bogu, Allachowi, po arabsku.
Jak jednak mówił w czasie wtorkowej konferencji “Miasta otwarte” w ECS: – Jak przyjeżdżałem do Polski, nie było problemu, że jestem muzułmaninem. A dziś to jest problem. Przyjechałem tu w 1997 roku jako student, między pierwszą a drugą wojną w Czeczenii. Niestety, wtedy w Rosji, gdzie nie pojechałeś, byłeś bandytą, byłeś terrorystą, wszędzie była dyskryminacja. Byłem wytykany palcami, byłem cały czas czujny, z każdej strony czekałem na atak. Przyjechałem do Polski i byłem zdziwiony, że można normalnie żyć. Mówiłem Polakom, że jestem Czeczenem i że przyjechałem na studia, i nie było reakcji “bandyta”! Odwrotnie! Ludzie mówili “u was jest wojna, jest ciężko”. Miło witali nas w Polsce. Wtedy mówiło się o Czeczenii jako o poszkodowanym narodzie.
– Dziś, niestety, media szukają kontrowersji, więc jeśli komuś krzywda się dzieje, tam gdzie jest wojna, jak w Syrii, to przekaz jest teraz inny – mówił Chalidow. – Za dużo jest negatywnych emocji. Zmieniło się to i nie jest już tak fajnie. Dziś trzeba ludziom przypominać, że polski naród kiedyś też cierpiał, a dziś ta krzywda dzieje się gdzie indziej. Jestem pozytywnie zaskoczony, że Gdańsk robi ruch w tym kierunku, że tu chcecie budować otwarte miasto. Świetnie! Trzeba w końcu ludziom otworzyć oczy! Ja naprawdę przeżywam bardzo tę falę nienawiści do imigrantów, muzułmanów. Toczyłem niejedną dyskusję na moim fan-page’u, żeby Polacy zaczęli się edukować. Tyle emocji chyba wcześniej nie przeżyłem. Media nie robią nic, żeby to zmienić, uspokoić, wytłumaczyć. Tylko jest hejt cały czas. A dziś to właśnie media edukują ludzi. Trzeba w ludziach pobudzić aspekt moralny, ludzki, humanitarny. Dziś nie ma współczucia, gdy widzimy tonących ludzi. A co się dzieje, na miejscu, w Syrii? Brzydko mówiąc, tam jest “mielonka”. Tam ludzie giną! I gdzie nasze współczucie dla nich?
Polski Palestyńczyk: działamy legalnie, jesteśmy cywilizowani!
W czasie wtorkowej debaty o imigrantach i uchodźcach, gdański stomatolog palestyńskiego pochodzenia, Muhammad Attoun mówił, jak odbierana jest w Polsce Liga Muzułmańska, której szefuje na Pomorzu: – Niestety, wszystko, co jest związane z islamem, stało się symbolem terroryzmu. Wystarczy powiedzieć “Liga Muzułmańska”, a ludziom wyświetla się czerwona lampka! My, muzułmanie, szukamy tu naszych znajomych, naszych braci, łączymy się w związki i organizacje. To są legalne instytucje! Jesteśmy tu, żyjemy, mówimy po polsku, łatwo nas znaleźć, nie ukrywamy się, ogłaszamy, że mamy wykłady, wszystko jest jawne, współpracujemy z urzędem miasta, więc czego się boicie?! Jeśli macie wątpliwości, przyjdźcie na nasze spotkanie, porozmawiamy. Żyjemy w demokratycznym kraju, i to nasze prawo mieć związek wyznaniowy, organizację. Macie wątpliwości, to zgłoście się do ABW, do policji! Nie może być tak, że na hasło “fundacja muzułmańska” jest pierwsza myśl, że to ma coś wspólnego z terroryzmem. My jesteśmy wykształconymi, cywilizowanymi ludźmi, mamy tu nasze domy, rodziny. Nie po to studiowałem tu siedem lat medycynę, żeby się teraz wplątywać w jakąś podejrzaną organizację! My jesteśmy poważnymi ludźmi. Jesteśmy dumni, że jesteśmy muzułmanami, i będziemy tu dalej legalnie działać.
Pytany, czy imigranci i uchodźcy mogą być dla Gdańska źródłem problemów czy raczej miasto na nich zyska, Attoun powiedział:
– My należymy do tego narodu, jesteśmy z Polską na dobre i na złe. I dużo możemy dla Polski robić! Przychodzą do nas Polacy i mówią: “nas w ogóle nie interesuje islam, ani kultura muzułmańska, ale my mamy biznes w Dubaju i proszę nauczyć nas języka i jak się zachowywać, żeby nie stracić tego cennego klienta”. Więc my możemy dużo robić, bo my znamy język i kulturę tamtejszych krajów. Ja, poza tym, że jestem stomatologiem, jestem też koordynatorem medycznym w firmie zajmującej się turystyką medyczną. Mamy dużo projektów z Arabii Saudyjskiej, z Dubaju. Widzę, w jakich hotelach oni mieszkają, jakie samochody mają, ile płacą. Zapewniamy dla nich tłumacza, nocleg, jedzenie, zabawę. To są duże pieniądze, które tu zostają! Więc czy my jesteśmy szansą na rozwój?! Oczywiście, my jesteśmy tylko i wyłącznie szansą na rozwój!
Pół-Polka, pół-Greczynka: co się dzieje z naszym współczuciem?
Waja Jabłonowska, pół-Polka, pół- Greczynka, obecnie mieszkanka Tczewa, też mówiła o zmianie, jaką zauważyła w Polakach: – Mój tata przyjechał w 1949 roku do Polski. To była duża fala uchodźców, 30 tysięcy Greków wtedy tu przyjechało. Miałam dobre, szczęśliwe dzieciństwo, mimo, że wychowywałam się w miejscu, które można nazwać gettem uchodźczym: były to dwie ulice gdzie mieszkali tylko Grecy i Macedończycy. W tej chwili w Polsce inaczej się mówi o uchodźcach, o ludziach, którzy uciekają przed wojną. W kraju, w którym mój tata znalazł schronienie, gdzie można było żyć, wychowywać się i kształcić, w tym samym kraju teraz odmawia się ludziom prawa do bezpieczeństwa. Wcześniej byłam Polką i Greczynką, a teraz zaczęłam się czuć nie na miejscu w tym kraju, i to jest dla mnie trudne. Co się stało z nami, Europejczykami, że nie widzimy krzywdy, a widzimy liczby?! Nie widzimy tego, ilu ludzi ginie ma Morzu Egejskim, na Morzu Śródziemnym, tylko dlatego, że mamy dyrektywę unijną, która uniemożliwia im wsiąść na pokład samolotu. My, podatnicy europejscy, wspieramy mafię w Europie, która przemyca ludzi.
Pytana, czy lepszym modelem jest zupełna integracja uchodźców, czy może zachowanie odrębności, Jabłonowska poparła ten drugi model:- Mamy prawo do tego, żeby podkreślać swoją inność, mimo, że mieszkamy w kraju, który nas przyjął gościnnie. Grecy i Macedończycy byli razem i mogli się wspierać, stanowili wspólnotę i pomagali sobie nawzajem. Nikt ich nie próbował asymilować. Było dużo sierot, były dla nich szkoły greckie, można było otworzyć własne świetlice, miejsca kultury, była życzliwość naokoło i nikt tym ludziom nie mówił, że Polska to nie jest ich miejsce. Mogli się zrzeszać, swobodnie wypowiadać, Polacy byli ich ciekawi, nie traktowali ich jak kogoś, kto tylko szuka pomocy społecznej, jak kogoś kto przyjeżdża tu, by zrobić innym krzywdę. Więc większość tych ludzi odniosła sukces, pracowali tu i płacili podatki. Po prostu byli u siebie.
Radny PiS: miejskie pieniądze w błoto!
Konferencja “Miasta otwarte. Migracje a rozwój. Sukcesy, szanse, wyzwania” trwała w ECS w Gdańsku dwa dni. Zorganizowało ją miasto Gdańsk i gdańskie Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek (CWII).
Po konferencji portal gdansk.pl zapytał obecnego na niej Grzegorza Strzelczyka, gdańskiego radnego PiS, czy konferencja jakoś wpłynęła na jego wiedzę i poglądy na temat migracji. – To wyrzucanie pieniędzy podatnika w błoto! – powiedział nam radny Strzelczyk. – To przekonywanie już przekonanych, że trzeba tu przyjąć nieograniczoną liczbę imigrantów. Ja nie jestem wcale ksenofobem, ja też jestem za otwartym Gdańskiem. Migracje jako szansa – tak! Ale ta konferencja była skandalem! To była polityczna agitacja, uzasadniająca przyjmowanie w sposób nieograniczony fali uchodźców, czy imigrantów. Do głosu nie został dopuszczony senator Antoni Szymański z PiS! Nie zróżnicowano pod względem poglądów samych panelistów. Wszyscy trąbili w jedną trąbę, nie dostrzegali problemów! Czy ten Pan, Palestyńczyk, stomatolog, który narzekał na media w Polsce, życzyłby sobie transmisji live z obcinania głów?! Przecież ten problem nie wziął się z niczego! A o tym nie było nawet słowa! Redaktor Piotr Kraśko tylko krótko mówił o swoich wspomnieniach z 11 września z USA. To wtedy pojawił się problem! Te obawy społeczeństwa polskiego nie wzięły się przecież z niczego. Była szansa podczas tej konferencji, żeby rozwiać te obawy. Tylko mówmy otwartym tekstem, definiujmy, gdzie jest problem i starajmy się go rozbroić. A ta konferencja tego nie spełniła. Trzeba było mówić o tym, jacy imigranci, w tym ci ekonomiczni, z naszego punktu widzenia, byliby pożyteczni dla Gdańska i jak ich zasymilować? A poza tym, jeśli prezydent Adamowicz mówi, że Gdańsk jest miastem imigrantów, i przytacza czasy XVI, XVII wieku, to wiele z niemieckich rodów, które tu wtedy żyły, by się zdziwiło, że dziś prezydent Gdańska nazywa ich imigrantami. Oni tu byli gospodarzami! Paranoja!
Organizator: debata specjalistów, nie „naparzanka”
Piotr Olech z Wydziału Rozwoju Społecznego UM: – Konferencja była otwarta dla wszystkich, każdy mógł się zarejestrować i wziąć w niej udział. Dyskusje były dopuszczone na panelach tematycznych, i było dużo zróżnicowanych głosów. Radny Grzegorz Strzelczyk mógł zabrać głos na panelach dotyczących kultury, prawa, strategii miejskich, bo tam była przestrzeń do debatowania i zadawania pytań. To była specjalistyczna konferencja poświęcona tematowi migracji, skierowana do profesjonalistów, którzy zajmują się migrantami od lat. Nie chcieliśmy konfrontacji, której jest wystarczająco dużo w mediach. Nie chodziło nam o “naparzankę”. Chcieliśmy dyskutować profesjonalnie, zawodowo, w oparciu o twarde dane, a nie opierać się na opiniach i przypuszczeniach.
Wnioski: najważniejsze spotkania twarzą w twarz
Uczestnicy konferencji stwierdzili, że integracja dzieje się w sąsiedztwach, na ulicach; że potrzeba jest otwartość na druga osobę, ważne jest spotkanie face-to-face, ważne, żeby zachować w sobie ciekawość i otwartość na drugiego człowieka. Migracje są właściwie nieuchronne; przepływ ludzi, kapitału, idei i stylów życia będzie się dalej odbywał, a współczesne miasto to miasto-mozaika, miasto różnorodności. Wymogi musi sobie stawiać jedna i druga strona: i przyjmujący, i przyjeżdżający, są odpowiedzialni za sukces integracji. Goście, jeśli chcą zostać w Polsce na stałe, powinni sprawnie dostawać pozwolenie na pracę, na własny biznes, powinny powstać inkubatory przedsiębiorczości dla migrantów oraz centrum obsługi cudzoziemców w Gdańsku. Trzeba wprowadzić monitoring kwalifikacji przyjezdnych. Biznes prywatny też ponosi odpowiedzialność za imigrantów, więc powinny powstać programy mentorskie, bo nic tak ludzi nie łączy, jak wspólna praca.
źródło: gdansk.pl