Czy kiedykolwiek przerzedzając Aleją Grunwaldzką zastanawialiście się czym jest ta „srebrna kapsuła”? Może to nowy hipsterski klub? Albo restauracja? – Nie – To komora normobaryczna. Brzmi enigmatycznie? Nasza redakcja miała okazje poddać się dwugodzinnemu seansowi. Podzielimy się z Państwem naszymi odczuciami.
Na miejscu w recepcji czekała na nas Pani Julia Jędrych – pomysłodawczyni i założycielka Normobaric Clinic. Po zapoznaniu się z zasadami korzystania i listą przeciwwskazań np. choroby uszu, aktualnie trwające infekcje układu oddechowego i zatok, choroby zakaźne, ciąża, gorączka, wszczepiony rozrusznik serca, udaliśmy się do pierwszej komory, tzw. śluzy.
Jej zadaniem jest wytworzenie stanu pośredniego między ciśnieniem panującym wewnątrz komory (~ 1500 hPa) a ciśnieniem poza nią (~ 1000 hPa). Odczucia były podobne do tych panujących podczas lotu samolotem: lekkie zatykanie uszu, które ustępowało po przełykaniu śliny.
Po okresie kompresji weszliśmy do komory, gdzie usadowiliśmy się w wygodnych fotelach. Jest ona dużo wyższa i szersza, niż nam się wydawała z zewnątrz. Jest w niej nawet toaleta o standardowym rozmiarze.
Słuchaliśmy muzyki, rozmawialiśmy i popijaliśmy idealnie czystą, właściwie ustrukturyzowaną wodę RED-OX. Jest ona dostępna dla wszystkich pacjentów i zawiera optymalny skład mineralny, który powstał na skutek jonizacji alkalizującej, zgodnie z japońską technologią produkcji.

W komorze panują warunki umożliwiające przede wszystkim lepsze dotlenienie całego organizmu. Tlen jest łatwiej uwalniany z hemoglobiny, ale także rozpuszczany w osoczu krwi. Obecny w większym niż na zewnątrz stężeniu wodór, spowalnia podziały komórek i działa antyoksydacyjnie: zwalcza wolne rodniki przyczyniające się do starzenia komórek. Komora zapewnia utrzymanie odpowiednich parametrów atmosfery: we wnętrzu zawartość tlenu wynosi od 32 do 40%, panuje stałe ciśnienie wynoszące około 1500 hPa, zwiększona jest także zawartość dwutlenku węgla – wynosi od 0,7 do 1,9% (w atmosferze na zewnątrz komory to 0,03%) i wodoru – ok. 0,5 do 1% (to od 10 do 20 tysięcy razy więcej, niż na zewnątrz) – tłumaczy Julia Jędrych, właścicielka i pomysłodawczyni Normobaric Clinic.

Komorę normobaryczną przetestowałam sama na własnej skórze. Zmagałam się z chorobą tarczycy i byłam świeżo po operacji kręgosłupa. Już po pierwszej sesji efekty były widoczne gołym okiem. Odbyłam serię 10 wejść i ku mojemu zaskoczeniu pozytywnych skutków było znacznie więcej. Spadek energii i ciągła senność spowodowane problemami z tarczycą minęły, a wyniki badań krwi zdecydowanie się poprawiły – wyjaśnia Pani Julia.
Po dwóch godzinach relaksu i oderwania się od rzeczywistości udaliśmy się ponownie do śluzy w celu dekompresji. Doznania były podobne do tych z kompresji, tylko, że teraz dodatkowo odczuwaliśmy chłód.
Byliśmy odprężeni, mięśnie były rozluźnione, dopisywał nam dobry humor. Czuliśmy się “doładowani tlenem”.