Wiele z nas zwróciło uwagę na oryginalną biżuterię CLEO. Dopełnia ona „słowiański” strój. Nam udało się dotrzeć do projektantki i sprawczyni całego zamiesza. Julia odpowiedziała na kilka naszych pytań.
Skąd pomysł na tworzenie biżuterii?
Ja jako dziecko z artystycznego domu, niemal cale życie uciekałam od tego, co choć w najmniejszym stopniu związane było ze sztuką. Długo szukałam swojej drogi, błądziłam, odkrywałam, porzucałam i znowu poszukiwałam. Do tego stopnia, że wybierając kierunek studiów zdecydowałam się na nauki polityczne. Na pierwszym roku zaczęłam pracę w korporacji, ale, o ironio!, od przeznaczenia chyba nie da się uciec! (śmiech) Po trzech latach studiów rzuciłam je z kretesem, zdecydowałam się na historię sztuki i rozpoczęłam pracę w rodzinnej galerii. Zajęłam się projektowaniem biżuterii i cały mój misterny plan odcięcia się od artystycznego świata moich bliskich legł w gruzach!
Jak wyglądał sam początek Twojej przygody z biżuterią?
Biżuteria pochłonęła mnie całkowicie, choć początki były piekielnie trudne. Zaczęłam od srebra i kamieni półszlachetnych. Jak przystało na prawdziwą „Zosię samosię” wszystkiego nauczyłam się bez czyjejkolwiek pomocy. Kiedy czasem odkopuje na dysku zdjęcia swoich pierwszych prac, które w dodatku ośmielałam się sprzedawać… Naprawdę współczuję sobie i przepraszam wszystkie moje klientki, bo to był zwyczajny chaos (śmiech).
Dzisiaj nie widać srebra w Twoich pracach…
Dziś poruszam się w innej technice. W hafcie sutaszowym.
Co takiego ujęło Cię w tej technice?
Odkryłam go dla siebie w 2008 i byłam zdecydowanie onieśmielona. Technika wydawała mi się diabelnie trudna, ale jednocześnie cholernie intrygująca! Przez rok szyłam wyłącznie do szuflady. Ewentualnie zdarzało się, że swoimi ” pierwszymi, przepięknymi pracami” obdarowywałam mamę, babcię i przyjaciółki.
Najważniejsze elementy Twojej pracy to?
W swoich pracach stawiam na formę, kolor i światło. Ile razy zaczynam projektować coś w tonacjach monochromatycznych tyle razy wszystko ląduje w koszu. Ile razy obiecuję sobie, że zrobię coś subtelnego, tyle razy wychodzi mi z tego gigantyczna bransoletka. Zatem zdecydowanie uwielbiam kontrasty i mocny błysk (uśmiech).
Twoja biżuteria staje się rozpoznawalna. Stajesz się marką! Jakie to uczucie?
Dziś moją biżuterię nosi wiele wspaniałych kobiet i jest w tym gronie ktoś niezmiernie dla mnie ważny. Moja najlepsza, nieustająco trwająca przy mnie od 23 lat przyjaciółka – CLEO. To właśnie one sprawiają, że ciągle projektuję, rysuję i tworzę. (Jak ja nienawidzę słowa „tworzyć”! ). Znalazłam w szyciu wielki spokój i spełnienie.
Bardzo dziękuję Ci za rozmowę i trzymam kciuki za dalsze sukcesy!
Wszystkie zdjęcia pochodzą z profilu FB Studio Bordado.