fot. onet.pl

Buduję machinę, która, mam nadzieję, zmieni postrzeganie choroby alkoholowej i ludzi na nią cierpiących.

Ilona Felicjańska budzi sprzeczne emocje. Jednych irytuje, a u drugich budzi podziw. Nie bała powiedzieć się o swoim problemie i głośno głosiła bolesną prawdę. Dziś odbudowuje swoje życie, a nam zgodziła się o tym opowiedzieć.

Na jakim etapie swojego życia jest Pani aktualnie?

JAK_byc_niezniszczalna_3D_twardaWłaśnie odkrywam, że jedynym naprawdę dobrym etapem życia jest etap „budowania”. Ja właśnie na takim etapie jestem i mam nadzieję, że tak już pozostanie na długi czas. A może i do końca? Buduję siebie i swoje szczęście. Buduję rodzinę. Buduję związek. Buduję swoje poczucie wartości. Buduję swoje szczęście. Buduję machinę, która, mam nadzieję, zmieni postrzeganie choroby alkoholowej i ludzi na nią cierpiących. Oczywiście mogę także odpowiedzieć na pani pytanie inaczej. Za miesiąc będę obchodziła trzecią rocznicę abstynencji i trzeźwienia. Ale trzeba pamiętać, że to nie jest dużo, chociaż często bywa to na tyle dużo, że zapomina się o zagrożeniach czyhających na niepijącego alkoholika – dlatego jeszcze uważniej obserwuję siebie i dbam, żeby przestrzegać zasad, które chronią mnie przed nawrotem choroby. Jestem na etapie, w którym mam wrażenie, że wracam „do gry”. Pojawiają się nowe możliwości i nowe perspektywy. Mam wrażenie, że moja konsekwencja i ciężka praca zaczynają przynosić efekty. Wierzę, że niedługo sprawy przyjmą taki obrót, że będę mogła dużo skuteczniej zadbać o spłatę długów – bardzo mi na tym zależy, bo czas mija nieubłaganie. Nadszedł też taki etap w moim życiu, w którym spotykam wspaniałych, uczciwych ludzi, którzy robią wspaniałe rzeczy i dużo rozmawiamy i dużo robimy, żeby połączyć siły. Efekty tych spotkań i rozmów będzie można zobaczyć pewnie za kilka miesięcy, pół roku czy rok – ale to są już naprawdę duże rzeczy.

Co daje Pani radość i satysfakcję?

Całe moje życie! Ostatnio zupełnie „przypadkiem” spotykam tak wspaniałych ludzi, że aż trudno mi czasem uwierzyć, że to wszystko naprawdę się dzieje. Poznałam twórców i gospodarzy Festiwalu Most w Słubicach. Nieprawdopodobne wydarzenie i cudowni ludzie. Spotkałam Wojtka Smarzowskiego, człowieka absolutnie wyjątkowego. Wspaniałe dziewczyny z Słubic i cudownych ludzi z Polski i z Niemiec, którzy spotkali się na tym festiwalu. Wielką satysfakcję czerpie z pracy. Robię to, co kocham i każdy dzień, nawet bardzo męczący sprawia, że wiem po co to robię. Niewyczerpanym źródłem inspiracji jest dla mnie rodzina. Ale prawda jest taka, że jak ułożysz się z samym sobą to zaczynasz żyć szczęśliwym życiem, które jest pełne szczęścia i satysfakcji. I do tego warto dążyć z całych sił, pokonując wszystkie przeszkody.

„Jak być niezniszczalną” do dla mnie swoisty przewodnik, ale także poradnik. To krzyk do ludzi. Czym dla Pani jest ta książka?

Bardzo ważnym elementem tego co jest dla mnie najważniejsze – trzeźwienia. Nie będę raczej terapeutą, ale wiem, że dzieląc się swoją historią mogę komuś pomóc. Pokazać, że da się wyjść z trudnych sytuacji, wyciągnąć z nich wnioski i siłę do tego, żeby jeszcze raz zacząć budować wszystko od nowa. Bo naprawdę warto zrobić porządek w swoim życiu.

Wiele osób twierdziło, że jest Pani kolejną celebrytką, która zechciała napisać książkę. Co Pani wtedy myślała?

Dużą wagę przykładam do tego, żeby zajmować się „swoim ogródkiem”. Nie zajmuję się tym co myślą inni. Mam swoje rzeczy do zrobienia i na tym się koncentruję. Angażuję się w wiele działań, ale wybieram je starannie. Jeśli z czymś nie jest mi po drodze, mówię to wprost i liczę się z tym, że mogą być ludzie, którym to się nie podoba – co poradzić? Ja nie będę już robiła czegoś, co nie jest zgodne z tym co mam w sercu, nawet jeśli przez to, ktoś będzie czuł się zobowiązany obrzucić mnie błotem. Wiem co chcę robić. Wiem jaki efekt chcę osiągnąć i systematycznie robię to, co musi być zrobione, żebym moje cele zostały zrealizowane. Tylko tyle.

Co było motywacją do napisania książki?

Przede wszystkim listy jakie otrzymywałam po publikacji drugiej książki „Cała prawda o…”. Nagle okazało się że moje „świadectwo” jest inspiracją dla innych, żeby coś ze sobą zrobić. Żeby zająć się rozwiązywaniem problemów, a nie ucieczką przed nimi. Wtedy pomyślałam sobie, że warto to zrobić jeszcze raz – nawet jeśli książka „Jak być niezniszczalną” zmieni tylko jedno ludzkie życie – warto. Właśnie dla tej jednej osoby.

Szczere aż do bólu – takie są słowa w Pani książce. Nie bała się Pani aż tak otworzyć?

Może nie powinnam się do tego przyznawać, ale powiem pani, że jak straci się wszystko, a właśnie tak było, to człowiek myśli o tym, aby odebrać sobie życie. I nagle wtedy okazuje się, że już nie ma miejsca na strach.

Nie, nie bałam się otworzyć. Przeżyłam to wszystko o czym mówię i piszę. Nie wstydzę się swojego życia, chociaż są w nim rzeczy, z powodu których pewnie do śmierci będę się czuła zle. Ale to jest moje życie. Nie mam innego. Wyciągam wnioski z tego co się stało i staram się z całych sił nie popełniać tych samych błędów. I powiem jeszcze jedno. Szczerość, która niektórych irytuje, a w innych budzi podejrzenia, że to dla lansu była mi także potrzebna, aby móc się poczuć bezpiecznie. Wszystko jest już powiedziane. Nikt już nie wyciągnie niczego z przeszłości, bo ja sama już to zrobiłam.

„Jak być niezniszczalną” moim zdaniem nie jest książką o alkoholizmie czy depresji. Jest o walce o siebie, swoich bliskich. Dla wielu kobiet staje się Pani swojego rodzaju Przewodnikiem. To duża odpowiedzialność.

Mój przyjaciel często opowiada o pewnym „przywódcy duchowym”, który mówił, że jeśli przychodzi się do niego wierząc, że on wskaże drogę to nie jest się gotowym. Ja w mojej książce nie radzę, nie oceniam – ja tylko opowiadam o tym co przeżyłam. Jeśli ktoś znajduje tam gotowe rozwiązania, to dobrze, ale ja napisałam tylko o tym co przeżyłam. Mówię o tym, że życie każdej z nas jest bezcenne. Że każda z nas jest wyjątkowa i każda zasługuje na szczęśliwe życie. Jeśli mam ponosić odpowiedzialność za to, że na świecie będzie więcej szczęśliwych i spełnionych kobiet to postaram się jakoś to brzemię unieść. (Śmiech). Oczywiście żartuję. A tak zupełnie poważnie – każdy z nas ma swoją drogę. Nikt za nas nie uporządkuje naszego życia. Jeśli, komuś wydaje się, że tak może się stać to ma jeszcze do odrobienia bardzo ważną lekcję. Nie umiem powiedzieć co trzeba zrobić.

Jaka jest Ilona Felicjańska?

Prawdziwa. Szczęśliwa. Spełniona. Jestem dla siebie i dla każdego, kto znajdzie inspirację w tym, co przeżyłam. I mam nadzieję, że znajdzie się kilka takich osób.

Dziękuję Pani za rozmowę.

About Kasia

Zobacz również

Pomagamy jak umiemy – pierwszy etap remontu w ICZMP za nami!

Dzięki wsparciu naszych klientów i pracowników zakończyliśmy pierwszy etap remontu w Instytucie Centrum Zdrowia Matki …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Advertisement