Coraz bardziej powszechna staje się teoria, że wszystkie dzieła, które pod nazwiskiem Bronte ujrzały światło dzienne wyszły spod pióra tylko jednej z sióstr, Charlotte. Dzieło, z którym dane było mi spędzić weekend to „Jane Eyre. Autobiografia”.
Czytając książkę chwilami mamy wrażenie, że spotykamy się z tematem starym jak świat.
Mała dziewczynka, osierocenie, zła wujenka, wredne towarzystwo kuzynostwa oraz szkoła, która okazuje się Zakładem Lowood. Zapoznajemy się z bohaterką, śledzimy jej losy i oczywiście docieramy do momentu, w którym Jane Eyre zakochuje się. Jednak miłość, jak to miłość, łatwa nie jest. Bywa bolesna, trudna, a czasami zmusza do ucieczki.
Powieść Charlotte Bronte nie jest jednak ckliwą historią miłosną. To wyrafinowana opowieść okraszona przepięknym słownictwem, którego w dzisiejszej literaturze brakuje. Czytając dzieło przenosimy się w czasie. Opis świata, w którym nie dane jest nam żyć odnajdziemy w „Jane Eyre…”.
Charlotte Bronte cudownie buduje zarówno postaci jak i historie powstająca z ich udziałem. Bogactwo języka i niezwykła plastyczność sprawia, że razem z bohaterami „Jane Eyre. Autobiografia” brniemy w ich świat, życie i decyzje.
Każdy rozdział to fascynujące i nowe doznanie. Warto pamiętać o tym, że Charlotte Bronte na zawsze wpisała się w kanon literatury i kultury angielskiej.
„Jane Eyre. Autobiografia” to dzieło, które powinien przeczytać każdy, kto lubi literaturę przez duże „L”.
Książka ukazała się nakładem wydawnictwa MG. Na sześciuset ośmiu stronach przeczytamy wspaniałą historię, której z pewnością szybko nie zapomnimy.