Toalety stałe czy toi toie? Odgradzać wydmy płotem czy go usunąć? A może zamknąć część wejść na gdańskie plażę? Te i wiele innych pytań padło podczas drugich konsultacji społecznych poświęconych renaturyzacji pasa nadmorskiego w Gdańsku.
Spotkanie odbyło się w poniedziałek, 5 października 2015 r., w Domu Technika w Gdańsku. Jego organizatorem było Biuro Projektów Środowiskowych (BPŚ), które prowadzi prace projektowe nad koncepcją wspomnianej odnowy pasa nadmorskiego. Takie zlecenie otrzymało z Wydziału Środowiska gdańskiego Urzędu Miejskiego.
Gdzie załatwić się poza sezonem?
Podczas spotkania dyskutowano m.in. o tym, czy i ewentualnie gdzie stawiać obiekty gastronomiczne oraz sanitariaty, a przy tym w którą stronę kierować, a przez to zwiększać ruch turystów i wypoczywających mieszkańców. Michał Przybylski z BPŚ zaproponował jedną z lokalizacji w Jelitkowie: od miejsca, w którym ścieżka rowerowa oddziela się od deptaka, do osiedla Neptun Park. Drugim centrum gastronomiczno-usługowym miałby być teren mniej więcej od mola w Brzeźnie do wejścia na stare molo w tej dzielnicy.
Opinie na temat tego, czy stawiać toalety sezonowe (popularne toi toie), czy też całoroczne, były podzielone.
– Uważam, że sezonowe sanitariaty w zupełności wystarczą – twierdził jeden z mieszkańców.
– A ja nie rozumiem, dlaczego przez dwa miesiące mogę korzystać z toi toiów, a przez kolejne dziesięć miesięcy miałbym biegać w krzaki. Toi toie są mało estetyczne i zwyczajnie jest mi wstyd, kiedy przyjeżdża do mnie rodzina, spacerujemy promenadą i oglądamy te „obiekty”. Nie chcę żadnej tandety nad morzem, nie potrzebuję sklepu ani baru fast food, ale chcę mieć gdzie się załatwić. I chcę, by było to zadbane, estetyczne miejsce – argumentował inny gdańszczanin.
Gastronomia nie na plaży
Przeciwny stawianiu punktów gastronomicznych na plaży był Henryk Rowiński, były radny Gdańska.
– Plaża jest wąska, w sezonie jest niemal cała zajęta przez te wszystkie zjeżdżalnie, dmuchane zamki, gastronomię. A przecież punktów gastronomicznych mamy dużo przed plażą. I to miejsce powinno zostać wykorzystane – argumentował Rowiński i podniósł jeszcze jedną kwestię. Plaża w Brzeźnie należy do strzeżonych. Pan Henryk zauważył jednak, że ratownicy pilnują głównie klientów pobliskich obiektów gastronomicznych oraz osób korzystających z działającego przy molu boiska czy zjeżdżalni. W sezonie na tym strzeżonym odcinku jest niewiele miejsca dla odpoczywających plażowiczów.
Morze zaleje Przymorze?
Podczas poniedziałkowego spotkania jeden z mieszkańców stwierdził, że wszystkie teraźniejsze ustalenia nie mają większego sensu. Przypomniał przewidywania zmian klimatycznych, które spowodują, że za kilkadziesiąt lat poziom Morza Bałtyckiego znacznie się podniesie i plaża zniknie. – Lepiej już dziś pomyśleć o tym, jak ochronić przed zalaniem Przymorze, Brzeźno czy Zaspę – zaznaczył gdańszczanin. – Mnie już wtedy nie będzie na świecie, ale myślę o swoich wnukach.
Michał Przybylski uspokoił, że projekt renaturyzacji pasa nadmorskiego obejmuje także zabezpieczenie przeciwpowodziowe. – Dlatego np. niektóre wejścia na plażę w Brzeźnie powinny zostać podniesione o ponad metr – tłumaczył Przybylski.
Płoty i szpecą, i chronią
Jednym z zagadnień poruszonych podczas poniedziałkowych konsultacji były płoty ogradzające wydmy. Przedstawiciel BPŚ podkreślał, że ogrodzenie chroni wydmy i ich roślinność przed zadeptaniem, a także przed… fekaliami. Minusem jest zaś to, że płoty są zwyczajnie szpetne. Przybylski przywołał przykłady Sopotu, który zrezygnował z ogrodzeń, oraz Helu, który zdecydował się z kolei na postawienie mniej więcej metrowych płotów. – Można zrezygnować z płotów i postawić tabliczki z informacją o tym, by nie deptać wydm. Można też nasadzić krzewy rokitnika – zaproponował Przybylski.
– Nie róbmy w Gdańsku drugiego Sopotu. Ludzie i tak chodzą tam po wydmach, załatwiają się i niszczą to miejsce – prosiła jedna z mieszkanek.
– Moim zdaniem płot powinien być, bo inaczej to miejsce stanie się najpierw imprezownią, potem śmietniskiem, a po kilku latach będzie mocno zdewastowane – wtórował jej Roger Jackowski, jeden z miejskich aktywistów.
BPŚ podniosło też kwestię tego, czy nie zamknąć niektórych wejść na plażę, m.in. ze względu na ryzyko powodziowe i niewielki ruch plażowiczów w danym miejscu.
Styl kurortowy
Głos zabrał jeszcze jeden z mieszkańców – pan Krzysztof. Stwierdził, że zbyt mało w trakcie konsultacji mówi się o estetyce toalet, punktów gastronomicznych czy ogrodzenia wydm.
– Jest chyba coś takiego, jak „styl kurortowy”, który mieliśmy w Brzeźnie. Są historyczne opracowania, ale my trzymamy się cały czas ideologii zarabiania pieniędzy. Przykładem tego są przebieralnie plażowe, które są platformą reklamową, a nie przebieralniami. Próbowałem zmienić tam ubranie, ale nie jest to proste – stwierdził pan Krzysztof.
Niełatwe ankiety
Podczas poniedziałkowego spotkania największe emocje wśród obecnych wywołały jednak… ankiety. Po każdym spotkaniu organizatorzy rozdają je obecnym i proszą o anonimowe odpowiedzi na kilka pytań związanych z kwestiami poruszanymi na spotkaniu. Kilka osób oburzyło m.in. sformułowanie odpowiedzi na pytanie o to, czy zamykać część wejść na plażę. Odpowiedzi były tylko dwie: „za” lub „przeciw”. – Jestem za zamknięciem niektórych wejść, ale nie wszystkich. To tendencyjne pytanie i odpowiedzi! – irytowali się.
– Jak mam odpowiedzieć na pytanie, czy jestem za stałą, czy za sezonową zabudową na plaży. Nie da się odpowiedzieć na to pytanie, jeśli nie wiemy o jaką zabudowę nam chodzi. Nie chcę na przykład, by stały tu kontenerowe knajpy – tłumaczył jeden z mężczyzn.
Organizatorzy spotkania zapewniali, że starali się obiektywnie podejść do pytań w ankiecie, zaprzeczając zarzutom o próbę manipulacji.
Następne spotkanie konsultacyjne z mieszkańcami odbędzie się 22 października.
źródło: gdansk.pl