
Zachęcanie ludzi do czytania ostatnio weszło mi w krew. Każdemu wepchnęłabym w ręce książkę i bynajmniej się tego nie wstydzę. Jednakże DZIEŁO jakie mnie samej przyszło czytać to istny miód na moje serce.
Tym miodem uraczyło mnie gdańskie wydawnictwo Wiatr od Morza. Giles Whittel napisał „Kobiety w kokpicie”, a wspomniane wydawnictwo zdecydowało się na wydanie tej wyjątkowej książki w Polsce.
„Kobiety w kokpicie” to historia lotniczek, prawdziwych bohaterek wojny stoczonej przez RAF z hitlerowską Luftwaffe. Historie tych kobiet są tak niesamowite, że kiedy przedzieramy się przez kartki tej książki zapiera nam dech w piersiach.
Betty Keith-Jopp wprowadza czytelników do świata wojny i walki o przetrwanie. To ona sprawia, że czytając „Kobiety w kokpicie” czuję się dumna z faktu, że jestem kobietą! To dzięki Betty i pozostałym lotniczkom przeżywam ich sukcesy i niepowodzenia.
„Kobiety w kokpicie” zostały opatrzone w przepiękne, historyczne fotografie. Samoloty i śliczne, eleganckie lotniczki. Przyjemność dla oka. I motywacja do działania, która pojawia się ot tak, po prostu.
Jednakże, kiedy bez emocji analizuję pozycję, którą przyszło mi recenzować zupełnie inne myśli przychodzą mi do głowy. Nie jest to wojna pomiędzy RAFem i hitlerowską Luftwaffe. To walka kobiet, która odbyła się wiele lat temu o nasze dzisiejsze jestestwo. O naszą kobiecą ważność w tym skomplikowanym świecie.
Bohaterskie lotniczki udowodniły, że w nas kobietach, jest wyjątkowa siła. Siła, którą każda z nas posiada.
Ta książka to hołd dla wszystkich dzielnych kobiet. I mężczyzn także. To świadectwo odwagi i niezniszczalności.
Polecam ten tytuł z czystym sumieniem. I mam ciche podejrzenie, że niejeden Czytelnik zarwie noc przez „Kobiety w kokpicie”.