Wyrywał się, krzyczał, że nikt mu już nie pomoże i prosił o przybycie księdza… W ostatnią niedzielę młody mężczyzna chciał skoczyć z mostu wantowego im. Jana Pawła II. Gdyby nie błyskawiczna interwencja funkcjonariuszy straży miejskiej najprawdopodobniej byłby to jego ostatni skok.
W ostatnią niedzielę, kilka minut przed godziną 18 funkcjonariusze z Referatu VI otrzymali informacje, że na moście im. Jana Pawła II znajduje się mężczyzna, który najprawdopodobniej chce skoczyć do rzeki. Strażnicy błyskawicznie udali się na miejsce gdzie faktycznie znajdował się młody chłopak, który na widok mundurowych wyrzucił do Wisły telefon, klucze oraz zielone liście nieznanego pochodzenia i zaczął uciekać. Kilka chwil później był już jednak w rękach funkcjonariuszy. Mężczyzna wyrywał się, krzyczał, twierdził, że chcą go zabić i nikt mu już nie może pomóc.
Na miejsce interwencji przybyli bracia mężczyzny, którzy nieco naświetlili sprawę. Jakiś czas temu wspólnie przyjechali do Gdańska z województwa Małopolskiego, ponieważ chcieli poprawić swoją sytuację materialną. Problemy z bratem to dla nich właściwie chleb powszedni – w rodzinnej miejscowości był hospitalizowany na oddziale zamkniętym, a oliwy do ognia dolały dopalacze, które młody mężczyzna zażywa od około roku. Mężczyźni poinformowali również, że kilka godzin przed zdarzeniem na moście brat przebywał w szpitalu ze względu na stan odurzenia.
Decyzją służb medycznych, które zostały wezwane na miejsce zdarzenia młody mężczyzna został odwieziony do szpitala psychiatrycznego znajdującego się przy ul. Srebrniki 1.
źródło: Straż Miejska w Gdańsku