środa , 16 październik 2024

O odchodzeniu i bólu. Rozmowa z Teresą Moniką Rudzką

1796505_872038042829393_5894228838519972828_nTeresa Monika Rudzka to jedna z tych Pisarek przez duże P. Dlaczego? Jej twórczość jest prawdziwa, chwilami przeszywająca. Jej książka „Zawsze będę Cię kochać” jest świadectwem twórczego talentu, wielkiej wrażliwości i siły.
Ta rozmowa nie jest dla mnie łatwa. Jestem córką, chciałabym żyć jak najdłużej. Tulić mamę, choć dobiegam do 30-stki i mam „swoje” życie. Czy coś jest w stanie złagodzić ból rodzica tracącego dziecko? Na moje pytania, które ciężko było zadawać odpowiada Teresa Monika Rudzka.

Monika, można pogodzić się ze stratą dziecka?

Absolutnie nie można. W żadnym momencie i do końca życia. Nawet we śnie się nie da. Wszyscy wiemy, że śmierć jest częścią życia, godzimy się z tym, lecz nie taka powinna być kolejność. To dzieci powinny chować swoich rodziców, nie odwrotnie.

Twoja książka „Zawszę będę Cię kochać” to swoiste świadectwo bólu, ale także szczery do szpiku kości pamiętnik. Nie bałaś się zmierzyć ze swoją tragedią?

Nie myślałam o tym. Czułam wielką potrzebę kontaktu z córką, chciałam ją zachować w pamięci nie tylko mojej, lecz jej rodziny oraz przyjaciół. Dlatego po prostu siedziałam przed komputerem i pisałam do niej i o niej.

Nie obawiałaś się reakcji ludzi na tę książkę?

O tym również nie pomyślałam! Wcześniej wydałam trzy powieści, zatem zdawałam sobie sprawę, iż nie dogodzi się wszystkim, bo każdy ma inny gust i upodobania. Poza tym istnieje jeszcze inna kwestia: straciłam jedyną córkę. Po czymś takim wszystko inne staje się nieważne, a człowiek czuje, iż nie obchodzą go powszechnie przyjęte wzorce i reguły zachowania. Egzystuje poza nimi, nic już nie musi. Z literackiego punktu widzenia to chyba dobrze, bo jest się sobą. Pisząc, nie trzeba się podświadomie zastanawiać, czy to lub tamto zostanie właściwie zrozumiane, czy poruszane kwestie spodobają się statystycznej kuzynce Basi i wujkowi Jurkowi (śmiech)

Moja mama powiedziała, że nikt, kto nie przeżył Twojej tragedii nie jest w stanie uświadomić sobie bólu, jaki odczuwa rodzic. Istnieje lek na ten ból?

Chyba tylko wyjście ostateczne, ale jak się tego nie zrobi od razu, potem jest trudno.

Czy myśli się o zakończeniu swojego życia, kiedy traci się dziecko? Czy myślisz, ze byłoby Ci „łatwiej” gdyby Żywia nie była jedynaczką?

Oczywiście, że się myśli, nawet obmyśla się różne sposoby… Tak, zdaje mi się, że byłoby mi łatwiej, gdyby Żywia nie była jedynaczką, gdybym miała jeszcze dla kogo żyć… ale może się mylę. Wiele moich czytelniczek, mających jeszcze inne dzieci, męża oraz dalszą, lecz kochającą rodzinę twierdzi, że nie mam racji. Bólu po stracie dziecka nie wypełni nikt i nic. Niemniej w sensie czysto „technicznym” życie tych osób jest lżejsze. Mają się kim zajmować, nawet muszą to robić.

Dla wielu osób Twoja książka stała się terapią. Zdawałaś sobie sprawę, że możesz pomóc innym ludziom?

Tak mi powiedziała teściowa mojej córki, gdy byłam w trakcie pisania. Ja zdawałam sobie sprawę tylko teoretycznie. Dopiero, gdy książka się ukazała, gdy się trochę „rozczytała”, zaczęłam dostawać wiadomości i maile od czytelników, głównie rodziców, którzy stracili dzieci. Dziękowali mi za opisanie ich uczuć i emocji, za pokazanie rozmaitych aspektów żałoby. „Ty opisałaś moje życie, moje relacje z dzieckiem, moje relacje rodzinne. Myślisz tak samo, jak ja. Dziękuję, przekonałam (-em) się, że to, co czuję, jest normalne. Twoja córka jest cholernie podobna do mojej. Mam również koszmarną matkę, czasem chciałabym ją zamordować. Dzięki Twojej książce wiem, że nie jestem sam (-a)” – to najczęściej spotykane zwroty. Moja książka nikomu nie przywróciła życia… Sporo ludzi poczuło się jednak nieco lepiej, wiedząc, iż nie tylko oni przeżywają ten ból. Odezwali się również czytelnicy, którzy stracili w dzieciństwie brata lub siostrę, czasem kogoś z rodziców i przez to ich życie zostało naznaczone smutkiem, a oni sami zdefiniowani w jeden określony sposób… pisali do mnie, że po lekturze „Zawsze będę Cię kochać” zrozumieli wiele spraw ze swojego życia, czasem przepracowali pewne traumy. Pisali do mnie ludzie mający złe kontakty z rodzicami, zachwycający się moimi relacjami z córką…jakby się przekonali, że również jest to możliwe.

Jakie to uczucie wiedzieć, że książka, która się napisało jest podporą po utracie bliskiej osoby, ale także lekarstwem na trudne relacje, które po przeczytaniu „Zawsze będę Cię kochać” zaczynają się naprawiać?

Budujące…bo ja także się przekonałam, że nie jestem sama, że są ludzie myślący jak ja, czujący to samo, co ja. Ale na razie jestem wciąż oszołomiona i nie ogarnęłam do końca tego tematu. W każdym razie ogromnie się cieszę. No i chyba zyskałam przyjaciół (uśmiech). Ludzi, którzy mnie rozumieją i których ja rozumiem.

Twoje książki nie są „łatwym czytadłem”. To publikacje, po których trzeba ochłonąć, dojść do siebie. Nad czym teraz pracujesz?

Nie są, wiem o tym. Chciałabym napisać takie czytadło, o którym mówisz, tylko jakoś mi nie wychodzi. Przez to mam często pod górkę, bo wydawcy nieraz chwalili moje książki, lecz nie chcieli ich opublikować w obawie, iż będą się źle lub powoli sprzedawać. Piszę za mało komercyjnie (śmiech). Z drugiej strony tak sobie myślę, że gdybym miała wydawnictwo, też pewnie bym kalkulowała, co, według działu sprzedaży, (to one rządzą, nie redaktorzy!) – szybko „zejdzie”. Bo to i ZUS trzeba zapłacić, i rachunek za prąd, rozliczyć się z drukarnią, powypłacać pensje pracownikom, pojechać na wakacje z rodziną. Dlatego uważam, iż pewne obszary kultury powinny być dotowane przez państwo. Tak jest w niektórych krajach.
Napisałam powieść dla młodzieży w wieku 11-13 lat, którą tu i tam oceniono wysoko, lecz z uwagi na temat (narratorką jest 11-letnia dziewczynka, która straciła matkę) – na razie nikt nie podjął się wydania. Ale wierzę, że się uda. Nanoszę też poprawki na kolejną powieść dla dorosłych, niedawno skończoną, a więc jeszcze ciepłą. To historia toksycznych, trudnych relacji matek i córek na szerszym tle obyczajowym.

Co jest w stanie najbardziej zmotywować Cię do pracy? Chcę więcej Twoich książek!

Podpisana umowa na wydanie nowej książki, w gratisie z ciepłymi słowami! Dostaję wtedy takiego powera, że od razu mam pomysł na kolejną powieść i zasiadam do pracy. A jeśli w trakcie czytam pozytywne recenzje i dostaję maile od czytelników… to już w ogóle pisze się migiem! (śmiech). Dlatego życz mi, abym miała nie tylko powodzenie, lecz również wzięcie 🙂

Życzę Ci zatem ogromnego wzięcia i miłości Twoich czytelników!

About Kasia

Zobacz również

Są chętni na budowę przejścia naziemnego przez al. Rzeczpospolitej

Miasto zabezpieczyło ponad 4,7 mln złotych na budowę kolejnego naziemnego przejścia. Do przetargu na realizację …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Advertisement