To może być najdroższe piwko w ich życiu. W upalne piątkowe przedpołudnie trzej panowie postanowili wzmocnić się złocistym trunkiem. Miejsce biesiady wybrali nieroztropnie. Wiedzieli, że robią źle, bo na widok strażników rozpaczliwie próbowali pozbyć się butelek. A mimo to podczas interwencji skruchy nie okazali i byli bardzo niepokorni. Słuchając ich wypowiedzi można było odnieść wrażenie, że język polski składa się wyłącznie z wulgarnych słów. Były też groźby, obraźliwe gesty i przepychanki. Mało finezyjne środki ekspresji zaprowadziły dziarskich piwoszy przed oblicze Temidy, która zapewne udzieli im lekcji pokory.
W piątek 3 lipca około godziny 9:40 strażnicy miejscy z Referatu I patrolowali rejon ulicy Za Murami. W pewnym momencie zauważyli trzech panów popijających piwo w miejscu objętym zakazem spożywania alkoholu. Mężczyźni, ujrzawszy radiowóz, natychmiast pozbyli się butelek wraz z resztkami napitku. Jednak funkcjonariusze już zmierzali w ich kierunku…
Mundurowi przedstawili się, podali powód interwencji i grzecznie poprosili o dokumenty. W rewanżu usłyszeli stek wyzwisk. Strażnicy przypomnieli więc panom o obowiązku okazania dowodu tożsamości, gdy prosi o to przedstawiciel instytucji uprawnionej do legitymowania. Mężczyźni jednak kolejny raz zgłosili sprzeciw, używając przy tym bardzo niewybrednych słów. Ponieważ stanowczo i konsekwentnie odmawiali współpracy, za pośrednictwem Stanowiska Kierowania Prewencją na miejsce wezwana została policja.
W oczekiwaniu na jej przyjazd strażnicy musieli wysłuchać licznych obelg i wulgaryzmów, z groźbami pobicia włącznie. W pewnym momencie jeden z panów postanowił się oddalić, co wszem i wobec oznajmił, używając rzecz jasna soczystych przekleństw. Funkcjonariusze wezwali go do zachowania zgodnego z prawem, informując jednocześnie o możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego. Ale mężczyzna zdawał się tego nie słyszeć… Miejsca zdarzenia opuścić nie zdołał. Mundurowi użyli chwytów obezwładniających i zakuli go w kajdanki.
Krnąbrnemu piwoszowi pospieszyli z odsieczą jego dwaj kompani. Celu nie osiągnęli, bo na drodze stanął im drugi patrol straży miejskiej, który pojawił się chwilę wcześniej. Panom bardzo trudno było pogodzić się z tym, że tym razem nie postawią na swoim. Ani przez chwilę nie spuszczali z tonu: przeklinali, ubliżali funkcjonariuszom, straszyli ich i grozili pobiciem.
Na miejscu pojawiła się tymczasem policja. Jak się okazało, dowody osobiste mieli przy sobie wszyscy trzej awanturnicy. 61-letni szczecinianin oraz 66-letni gdańszczanin, którzy znieważali mundurowych oraz kierowali pod ich adresem groźby, od razu zostali odwiezieni do komisariatu. Natomiast 54-letni mieszkaniec Grodu nad Motławą najpierw trafił do pogotowia socjalnego, by móc tam spokojnie wytrzeźwieć. Badanie alkomatem wykazało u niego 2,43 promila.
W komisariacie strażnicy miejscy złożyli zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Za szereg wykroczeń trójka piwoszy odpowie przed sądem.
Straż Miejska w Gdańsku
ale piękna opowieść. a tuż za rogiem biją i gwałcą i nie ma tam straży gdzie powinna być w pierszej kolejności